poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział 2 - Wspomnienia Kakashiego, Smak Iruki.

Rozdział 2.

- Wcale nie strugałem bohatera... - powiedział zakłopotany, drapiąc się po swoich siwych włosach. - Ratowałem drużynę! - krzyknął po chwili. Kolejna fala wspomnień odurzyła jego umysł. Migrena temu towarzysząca sprawiła, że jęknął przeciągle.
Kakashi stoczył ciężką walkę z Deidarą, który w ostateczności poległ. Hakate wiedział, że i jemu nie pozostało za dużo czasu. Obrażenia zadane mu przez wroga były za liczne. Przeklinał się w myślach. Obiecał uważać, obiecał ukochanemu, że wróci. Resztkami siły podszedł do jedynego drzewa, które pozostało po ich zaciętej walce. Osunął się na ziemie, opierając plecami o szorstkie drewno. Zamknął oczy i wyobraził sobie twarz Iruki. „Pewnie byłbyś wściekły widząc mnie w takim stanie” pomyślał. Delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy. Wyobraził sobie ostatnią noc, którą razem spędzili.
Kakashi przyszedł do niego około ósmej, umówili się na oglądanie filmu. Iruka powitał go z delikatnym rumieńcem na polikach i nieśmiele złapał za rękę. Zaprowadził go do salonu, gdzie usiedli na dużej, czarnej kanapie. Kakashi ściągnął maskę, zawsze to robił, gdy się spotykali. Był tak zafascynowany mężczyzną, że nawet nie zwrócił uwagi co oglądali. Spoglądał na jego profil, idealny prosty nos, lekko szpiczastą brodę i piękne jabłko adama. Obejmując go prawym ramieniem, psotliwie rozpuścił włosy Iruce, które kaskadą spadły na jego ramiona. Nachylił się i ucałował jego szyję, Iruka westchnął.
- Mieliśmy oglądać film. - powiedział cicho.
- Ja widzę tu coś bardziej interesującego. - powiedział Kakashi, przybliżając się. Położył dłoń na jego policzku, odwracając twarz ku swojej. Ich usta połączyły się w delikatnym. leniwym pocałunku. Jednak dla Siwowłosego to nie było wystarczające. Przyciągnął niższego rangą do siebie i zmusił go, żeby się położył. Okrył go swoim ciałem, całując bardziej namiętnie. Jego ręce wolno wędrowały pod bluzką Iruki, dotykając umięśniony brzuch i boki. Kochanek jęknął w jego usta, a następnie oplótł jego szyję. Podniecenie rosło ,o czym świadczył wypukłości w ich spodniach. Kakashi otarł się o niego, powodując kolejny jęk. Wolną ręką, położył nogę Iruki na swoich biodrach, zaraz dołączyła też druga. Pocałunek stał się agresywniejszy, języki tańczyły ze sobą figlarnie, a kiedy na chwilę się od siebie odrywali, cienka strużka śliny łączyła ich usta. Napierali na siebie mocniej, chcąc stymulować swoje członki bardziej intensywnie. Kakashi zszedł z pocałunkami na szyję, Umino zamknął oczy. Nie zaprotestował kiedy Hakate ściągnął jego bluzkę, wręcz przeciwnie, odwdzięczył mu się tym samym. Trzeba dodać, że Iruka pierwszy pocałunek, podzielił właśnie z Kakashim, był pierwszą osobą, która go dotykała. Hakate całował opaloną skórę jego klatki piersiowej i brzucha, pozostawiając na niej mokre ślady. Jōnin polizał sutek Iruki, powodując u tego drugiego jęki. Widząc, że mu się to podoba, zaczął go ssać, kiedy drugiego stymulował palcem. Twarz Iruki, już wcześniej czerwona, nabrała barwę burgunda.
- Ka-kakashi... - jęknął, prężąc się pod nim.
- Obiecuje, że nie zrobię nic, co mogłoby sprawić Ci ból. Proszę Iruka, chce sprawić Ci przyjemność. - wyszeptał w jego usta, zanim te pochłonięte zostały przez wargi Sharinganowca.
Iruka zassał powietrze, kiedy chłodne palce Kakashiego dotknęły jego podbrzusza. Jōnin zatrzymał swoje palce na rozporku Iruki, patrząc mu w oczy z niemym pytaniem. Ten kiwnął głową na znak zgody i za chwilę, postał pozbawiony materiału. Zawstydził się, gdy przypomniał sobie o bieliźnie jaką miał na sobie. Mianowicie wzorek zdobiący jego bokserki, wybrany był przez Naruto, a były to małe kaczki. Kakshi zaśmiał się cicho, ale nic nie powiedział. Nosem trącił wypukłość Iruki, który pisnął głośno. To jednak tylko bardziej zmotywowało Hakate do pracy. Pocałował pulsujący członek przez materiał, by zaraz ściągnąć z niego majtki. Oblizał usta widząc cudownie prężącego się penisa i jedyne o czym myślał, to to, żeby wziąć go do swoich ust i sprawić by Iruka krzyczał jego imię. Gorący oddech drażnił przyrodzenie Iruki, który wił się niecierpliwie. Kakashi złapał członka w prawą rękę, ściskając mocno. Poruszał dłonią w górę i w dół, aż w końcu polizał wilgotną główkę. Smak Iruki był oszałamiający, długo nie myśląc wziął go całego do buzi, ssąc i liżąc.
- Smakujesz nieziemsko. Mógłbym cię ssać całą wieczność Iruka, mam ochotę pieprzyć Cię do utraty tchu - szepnął Kakashi, na co jego kochanek jęknął. Nikt nigdy nie zwrócił się do niego w taki sposób, ale te brutalne aczkolwiek prawdziwe słowa, spotęgowały jego podniecenie.
Odruchowo wypchnął biodra na przodu, praktycznie pieprząc usta Kakashiego. Ten zaś lewą ręką ściskał jego jądra, przyśpieszając obciąganie. Po kilku minutach intensywnej pracy, oddech Iruki stał się płytki i nierówny.
- Kakashi... ja za.. zaraz... dojdę! - jęknął. Chciał odsunąć od siebie kochanka, jednak ten zaczął ssać jego członka mocniej, przyśpieszając ruchy głowy. Ciało Iruki przeszedł dreszcz, zaczynający się w nogach,a kończąc na pulsującym pensie. Eksplodował w usta Kakashiego, a ten połknął wszystko, oblizując go całego. Zaraz po tym, ucałował go w usta, dając mu poczuć własny smak. Iruka był w szoku czując słonawy smak na języku Kakashiego. Umino nadal oddychał niespokojnie. Chciał jakoś odwdzięczyć się Jōninowi, chociaż jego praktyka seksualna była równa zeru. Przyciągnął Kakashiego bliżej i powoli rozpiął mu spodnie.
- Nie. Iruka, nie musisz. To ja chciałem, żeby było Ci dobrze. - uśmiechnął się szczerze i odciągnął jego dłonie od swojej wypukłości.
- Kocham Cię Kakashi Hatake i chcę to zrobić. - szepnął przyciągając jego twarz do siebie, by zaraz obdarzyć go najbardziej gwałtownym i namiętnym pocałunkiem na jaki było go stać. Wyczołgał się spod Kakashiego i uklęknął między jego udami. Trochę speszyło go, że był całkowicie nagi, ale w momencie, kiedy ściągnął spodnie kochanka, który nie miał nic pod spodem, to przestało mieć znaczenie. Trzeba przyznać, że członek Hakate był imponujących rozmiarów, Iruka zaczął obawiać się, że gdy dojdzie między nimi do stosunku, to najnormalniej w świecie nie wejdzie. Potrząsnął głową, chcąc odpędzić od siebie te myśli. Z całą miłości zaczął pieścić jego penisa, wkładając go w gardło aż do jąder. Szybko pozbył się odruchu wymiotnego i teraz cieszył się jękami Kakashiego. Przestał mu obciągać, aby polizać i possać jego jądra na co Jōnin zareagował głośnym jękiem. Znowu wrócił do penisa, który stał dumnie domagając się pieszczot. Jednak zignorował to, całując skórę jego podbrzusza, podążając do ust. Pocałował go mocno, pochylając się nad nim. Ich przyrodzenia ocierały się o siebie bez żadnych barier. Obaj jęczeli. Iruka przerwał pocałunek łapiąc oba członki w swoją dłoń.
-Chce, żebyś pieprzył mnie w usta Kakashi. - jęknął, patrząc mu w oczy. To co powiedział zaszokowało go, nigdy nie przypuszczał, że byłby wstanie wymówić tak wulgarne i nieprzyzwoite słowa. Źrenice Jōnina rozszerzył się, gdy Iruka znowu przed nim klęczał.
- Jesteś tego pewny? - zapytał ciężko dysząc.
Umino kiwnął głową i zaczął ssać jego penisa. Kakashi oparł głowę o sofę, ujął twarz Iruki w swoje duże dłonie i tak jak jego ukochany chciał, zaczął go pieprzyć. Szybko poruszał biodrami, orgazm przyszedł szybko, a Iruka, jak wcześniej Kakashi, połknął całe nasienie.
- Iruka... ja... Boże. Tak bardzo cię kocham! - powiedział Kakashi przyciągając go do siebie i zmuszając, żeby usiadł mu na kolanach. Iruka znowu był podniecony. Jego członek ocierał się o brzuch Kakashiego, który doprowadził go do kolejnego orgazmu stymulując go tylko ręką. Patrzył na piękną twarz Umino, kiedy dochodził na jego rękę i brzuch. Potem całowali się długo, aż chcąc nie chcąc musieli iść się wykąpać. Rano, Kakashi dostał zlecenie. Obiecując Iruce, że będzie na siebie uważał i wróci, wyruszył.
Kakashi uśmiechnął się na to wspomnienie. Rana na klatce piersiowej była duża. Zaczęło być mu ciepło, nie miał siły otworzyć oczu. Dopiero siarczysty policzek, wymierzony z dużą siłą, otrzeźwił go delikatnie.
- Obiecałeś mi wrócić Kakashi! - krzyknął Iruka, który pojawił się znikąd.
- Co Ty... tu.. robisz? - sapnął Hakate.
- Już wszystko w porządku. - powiedział tuląc go do siebie, kiedy Sakura leczyła jego rany. - Ruszyłem za tobą, czułem, że coś się stanie. Kocham Cię. - te ostatnie słowa, szepnął mu do ucha. Kakashi zemdlał.
Hakate obudził się zalany potem. Pierwsze co zobaczył po odzyskaniu przytomności, to zatroskana twarz Iruki. Okładał jego czoło, mokrą szmatką.
- Lepiej się czujesz? - zapytał głosem dawnego Iruki.
Kakashi lekko skinął głową. Jego maska znowu zakrywała mu twarz.
- Powiadomiłem Naruto i Sasuke, niedługo tu będą. Ja... ja muszę iść. - szepnął i wyszedł.
Tak jak powiedział, po niespełna pięciu minutach w progu sypialni stali jego dawni podopieczni.
- Senpai...- powiedział cicho Naruto. Podszedł do łóżka, w tym czasie Sasuke moczył szmatkę ponownie kładąc ją na głowę Kakashiego. - Senpai Iruka, wyszedł stąd roztrzęsiony. Nie wróciliście do siebie? - te pytanie zbiło Hatake z pantałyku. Skąd oni wiedzieli, że coś ich łączyło?
- Skąd Ty...? Zresztą nieważne. Muszę iść do akademii i z nim porozmawiać - zaczął, ale Sasuke uciszył go gestem.
- Senpai Iruka, już nie uczy w Akademii. Ty o niczym nie wiesz prawda? - szepnął. Westchnął po chwili i mówił dalej. - Rok temu dostaliśmy list, który opisywał jak cały oddział pod dowództwem Kakashiego Hatake został wybity, a sam Klonujący Ninja, został zabity, poświęcając się dla drużyny. To zniszczyło Irukę. Popadł w depresję i nie był w stanie nauczać. Nie wychodził z domu, zaczął pić. Piąta nie mogła na to pozwolić. Wysyłała go na przymusowe, łatwe misję... Jednak, żadnej nie dokończył. Działo się tak, dopóki babcia Tsunade nie spuściła mu lańska. Skończyło się na złamanych żebrach i miesięcznym pobycie w szpitalu. Ale to pozwoliło mu wyjść na prostą. Zmienił się, stał się oschły, nie chciał już pracować z dziećmi. Przez jakiś czas z nim mieszkaliśmy, taki dostaliśmy rozkaz. Pod wpływem alkoholu często o tobie mówił Senpai. On nadal Cię kocha. W jego pokoju jest wasze wspólne zdjęcie, nigdy go nie ściągnął. Ale to nie jest już ten sam Sensei co kiedyś. - skończył. Stał odwrócony do Kakashiego tyłem. Patrzył na niebo, które okryte gwiazdami oświetlało ulice Wioski Liścia.
- Wszyscy myśleliśmy, że nie żyjesz... - szepnął Naruto, patrząc na niego błyszczącymi oczyma. Sasuke podszedł do łóżka i złapał Blondyna za rękę. - Ale on zawsze wierzył, że może jednak... że żyjesz i wrócisz jak gdyby nigdy nic, czytając jedną ze swoich zboczonych książek. Nigdy nie stracił nadziei.
- Czemu mi to mówicie? - zapytał cicho.
- Bo wiemy, że takie uczucie nigdy nie gaśnie. Trzeba tylko podtrzymywać ten ogień. - powiedział Naruto. Kakshiego zdziwiła jego postawa. Na prawdę się zmienił, wydoroślał. Sasuke uśmiechnął się łobuzersko i pociągając go w stronę wyjścia, pożegnał nauczyciela, najpierw jednak upewniwszy się, że ich Senpai jest w stanie zostać sam.
Gdy Kakashi został sam i pierwszy raz od śmierci matki, pozwolił sobie, żeby pojedyncze łzy popłynęły z jego oka. Iruka go kochał... a mimo to... był tak bardzo inny. 

 Jeśli to czytasz i uważasz, że opowiadanie o tej dwójce jest warte, aby pisać je dalej. Zostaw ślad, wystarczy wpisać w komentarz chociażby tylko jeden znak. :) 

niedziela, 9 września 2012

Rozdział pierwszy. Powrót Kakashiego.

                       Kakashi Hatake był na skraju wyczerpania. Dwa lata temu wyruszył na misje w celu zgładzenia starszego brata Sasuke. Misja ta okazała się porażką. Ninja wraz ze swoimi kompanami zdziesiątkował oddział ANBU. Tak więc pozostali przy życiu, zmuszeni byli się wycofać. Kakashi zawsze myślał, że powrót do wioski będzie wyglądał inaczej, że będzie szczęśliwy. Ale powrót ten odgrzebywał stare rany, które zdążyły zagoić się delikatnie. Westchnął i opierawszy się na ramieniu członka drużyny przekroczył bramę. Było już ciemno, a mimo tego ludzie wyszli na ulice by ich powitać. Wszyscy z nadzieją na dobre informację. Jednakże ich stan mówił sam za siebie, polegli. Tsunade podeszła do niego, a na pięknej twarzy pojawiła się troska i żal. Położyła mu ręce na ramionach i ciepła chakra wylała się na obolałe ciało.
- Nie... - szepnął do niej. - Proszę zajmij się nimi Piąta, oni potrzebują tego bardziej. - Kiwnęła głową i szybko przemieściła się do rannego chłopaka. Kakashi usiadł przy drzewie, opierając się o gruby pień plecami, westchnął. Naruto i Sasuke przybiegli do niego niemalże od razu i mocno przytulili. Chłopcy, którzy przez ten krótki czas strasznie się zmienili. Hatake uśmiechnął się pod nosem, jego dawni wychowankowie mieli już po osiemnaście lat. Obaj byli potężni. Ale to nie to najbardziej rzuciło mu się w oczy, ale to, jak Ci dwaj na siebie patrzyli. Ukradkowe spojrzenia pełne namiętności i troski. „Aż tyle się zmieniło...?” - zapytał się w myślach. Czuł jak gdyby żelazna pięść zacisnęła się na jego sercu, ten widok był aż nadto znajomy. Same wspomnienie powodowało okropny ból. On też miał kogoś kogo kochał nad życie, nawet teraz po dwóch latach trudów. To właśnie twarz ukochanej osoby dodawała mu siły, wiedział, że ma dla kogo wrócić. To jednak kolejne kłamstwo, jakie wmawiał sobie podczas misji. Rok wcześniej postąpił jak ostatni dupek i porzucił to, co było dla niego najważniejsze. „Tak będzie lepiej.” powtarzał niczym modlitwę. Kłamstwo powtarzane sto razy, nigdy nie stało się prawdą. Uścisk na płucach stał się uciążliwie mocny, kaszlną. Twarze Sasuke i Naruto odwróciły się ku niemu, a zaszklone oczy Jinchūriki Kyūbiego sygnalizowały, że coś jest nie tak.
- Babciu Tsunade! - krzyknął rozpaczliwie.
Kakashi dotknął swojej maski, która zasłaniała połowę jego twarzy poczuł coś mokrego. Zaraz spojrzał na palec, który pokrył się szkarłatem.
- Naruto, to tylko krew nic mi nie będzie. - powiedział słabo. Sam w to nie wierzył. Czuł się bardzo źle. Mrugał intensywnie, pragnąc za wszelką cenę pozbyć się mroczków przed oczyma. Nie musiał używać sharingana, żeby wiedzieć, że doszło do krwotoku.
- Jak to się stało? - zapytała Shizune.
- Było ich za dużo, rozgromili nas w trzy dni. Mordercza walka. Kakashi-sensei kazał nam wracać do wioski, a żeby dać nam czas, postanowił sam się nimi zająć. Jego rany się nie goją. Zadali mu je trzy miesiące temu, chociaż stan się poprawił. Spotkaliśmy ich ponownie dwa dni temu. Kazali przekazać, że przez kolejny rok nikomu z wioski liścia włos z głowy nie spadnie, chcą z nami walczyć, ale jesteśmy za słabi i mamy tyle, aby się udoskonalić.
Kakashi poczuł pieczenie w prawy policzku, gdy Tsunade uderzyła go w twarz.
- Miałeś nie strugać bohatera idioto! Sakura – odezwała się cicho. Dziewczyna o burzy różowych włosów podbiegła natychmiast. Wspólnymi siłami leczyły go kilka godzin, aż w końcu poczuł się lepiej.
- Do szpitala z nim! - powiedziała Piąty Hokage.
- Nie, do domu. Chce do domu - mruknął i stracił przytomność.
Nie wiedział ile czasu zajęło zanim się obudził. Dla niego wydawałoby się, że to kwestia godzin, ale na dworze było ciemno. Przespałem cały dzień? Czuł się osłabiony, ale mimo tego dobrze. Zaburczało mu w brzuchu. Wstał z łóżka i włożył puchowe kapcie. Miał słabość do takich rzeczy. Spojrzał w dół i doznał lekkiego szoku. Był kompletnie nagi. Nie było też jego maski, spanikował. Nie chciał, żeby ktoś widział jego twarz. Dawne wspomnienie wróciło przyprawiając go o migrenę. Ból zmusił do go uklęknięcia.
-Wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim, prawda? - zapytał cicho,a szkarłat pokrył jego policzki.
-Wiem to doskonale, bo czuje to samo, to trwało lata Kakashi! - odpowiedział – Zawładnąłeś mną w momencie naszego pierwszego spotkania.
-Chce Ci coś pokazać... - zaczął niepewnie. -Jesteś osobą, którą koch... - przerwał. Zaczerpnął głęboko powietrze i powiedział pewnie - Jesteś osobą, którą kocham Iruka, dlatego chce, żebyś to zobaczył. - to powiedziawszy drżącymi rękoma próbował ściągnąć swoją maskę. Umino uśmiechnął się z czułością i nie wiadomo kiedy znalazł się naprzeciw niego. Ucałował jego usta, które oddzielone były maską. Złapał materiał ulokowany z tyłu jego głowy i lekko szarpnął. Materiał pękł. Kakashi spojrzał mu w oczy, przepełniony strachem przed odrzuceniem. Iruka otworzył szeroko usta.
- Jak możesz kryć takie piękno – nie dowierzał. - Kakashi Hatake, jesteś piękny. Niepewnie dotknął twarzy Kakashiego, na której jedyna skaza w postaci blizny, przechodziła przez oko do połowy polika. Mleczna skóra była miękka, gładka. Wyrzeźbiona ręką samego Stwórcy. Hatake przyciągnął go do siebie i ich usta , po raz pierwszy się zetknęły. Miękkie, ciepłe wargi ocierały się o siebie zmysłowo, delikatnie. Pragnienie zagłębienia się w tym ogarnęło ich do szpiku kości. Kakashi musnął językiem dolną wargę ukochanego. Ten rozchylił je szerzej i jego język wyszedł mu na spotkanie. Trącały się nieśmiele, aby zaraz obaj mężczyźni, pod wpływem chwili przywrli do siebie całymi, twardymi ciałami. Pocałunek stał się brutalny, zaborczy. Nie brakowało w nim jednak namiętności. Kakashi masował bok Iruki, ,przyciskając go bliżej. Intensywnie ocierali się o siebie, wypukłościami swoich spodni, stymulując się jeszcze bardziej.
- Pragnę Cię jak niczego innego Iruka. - szepnął mu do ucha, które zaraz ucałował. Ich poczynania stawały się coraz śmielsze, tak samo jak pocałunki. Oddechy i tak urywane, stały się płytkie. Kakashi popchnął Iruke na ścianę, przygniatając własnym ciałem.
- Chce żebyś czuł jaki bardzo mnie podniecasz, jak bardzo Cię pragnę. - powiedział, patrząc mu w oczy. Jakoby na potwierdzenie tych słów, skierował rękę Iruki na swoje krocze. Umino zachłysnął się powietrzem. Dla niego to wszystko działo się zdecydowanie zbyt szybko. Dopiero co całowali się po raz pierwszy. I był to idealny pierwszy pocałunek.
-Kakashi, czekaj, proszę. - błagał. Jōnin, odszedł się na bezpieczną odległość. Podniecenie, spowodowało u niego brak kontroli.
-Przepraszam Iruka, wybacz mi... Gdybyś mnie nie... nie powstrzymał... - urwał i zaraz po tym uciekł.
Wspomnienia wyblakły. Czuł zimny pot spływający mu po plecach. Wstał na trzęsących się nogach, podszedł do szafki i wyciągnął pierwsze lepsze dresy. W domu też zasłaniał twarz, nałożył więc maskę i popatrzył na siebie w lustrze. Był niezdrowo szczupły i blady. Blizna, nadal zaróżowiona przechodziła mu od lewego boku, kończąc się kawałek za linią spodenek. Jak na zawołanie, zaburczało mu w brzuchu. Postanowił szybko coś zjeść i trochę odpocząć, nadal czuł się ogłupiały. Już na schodach cudowny zapach uderzył w jego nozdrza. Żołądek ścisnął mu się z głodu. Ostrożnie zszedł po schodach, aż w końcu dotarł do kuchni. Z wrodzoną ostrożnością wszedł do jadalni i to co zobaczył zbiło go z pantałyku. Brązowe włosy, ledwo sięgające ramion, opalona skóra, szczupła figura. Był w takim szoku, że ledwo zarejestrował ruch, złapał kunai, zatrzymawszy się centymetr przed jego nosem.
-I ruka... - szepnął, patrząc na jego rozwścieczoną twarz.
- Miałeś nie zgrywać bohatera! IDIOTO! - krzyknął zdenerwowany rzucając w niego wszystkim co miał pod ręką. Refleks Kakashiego był spowolniony i dlatego też, koniec końców, shuriken wbił się w jego barek. Syknął.
- Tak bardzo Cię nienawidzę Hakate. - szepnął.