Kakashi Hatake był
na skraju wyczerpania. Dwa lata temu wyruszył na misje w celu
zgładzenia starszego brata Sasuke. Misja ta okazała się porażką.
Ninja wraz ze swoimi kompanami zdziesiątkował oddział ANBU. Tak
więc pozostali przy życiu, zmuszeni byli się wycofać. Kakashi
zawsze myślał, że powrót do wioski będzie wyglądał
inaczej, że będzie szczęśliwy. Ale powrót ten odgrzebywał
stare rany, które zdążyły zagoić się delikatnie.
Westchnął i opierawszy się na ramieniu członka drużyny
przekroczył bramę. Było już ciemno, a mimo tego ludzie wyszli na
ulice by ich powitać. Wszyscy z nadzieją na dobre informację.
Jednakże ich stan mówił sam za siebie, polegli. Tsunade
podeszła do niego, a na pięknej twarzy pojawiła się troska i żal.
Położyła mu ręce na ramionach i ciepła chakra wylała się na
obolałe ciało.
- Nie... - szepnął
do niej. - Proszę zajmij się nimi Piąta, oni potrzebują tego
bardziej. - Kiwnęła głową i szybko przemieściła się do rannego
chłopaka. Kakashi usiadł przy drzewie, opierając się o gruby pień
plecami, westchnął. Naruto i Sasuke przybiegli do niego niemalże
od razu i mocno przytulili. Chłopcy, którzy przez ten krótki
czas strasznie się zmienili. Hatake uśmiechnął się pod nosem,
jego dawni wychowankowie mieli już po osiemnaście lat. Obaj byli
potężni. Ale to nie to najbardziej rzuciło mu się w oczy, ale to,
jak Ci dwaj na siebie patrzyli. Ukradkowe spojrzenia pełne
namiętności i troski. „Aż tyle się zmieniło...?” - zapytał
się w myślach. Czuł jak gdyby żelazna pięść zacisnęła się
na jego sercu, ten widok był aż nadto znajomy. Same wspomnienie
powodowało okropny ból. On też miał kogoś kogo kochał nad
życie, nawet teraz po dwóch latach trudów. To właśnie
twarz ukochanej osoby dodawała mu siły, wiedział, że ma dla kogo
wrócić. To jednak kolejne kłamstwo, jakie wmawiał sobie
podczas misji. Rok wcześniej postąpił jak ostatni dupek i porzucił
to, co było dla niego najważniejsze. „Tak będzie lepiej.”
powtarzał niczym modlitwę. Kłamstwo powtarzane sto razy, nigdy nie
stało się prawdą. Uścisk na płucach stał się uciążliwie
mocny, kaszlną. Twarze Sasuke i Naruto odwróciły się ku
niemu, a zaszklone oczy Jinchūriki Kyūbiego
sygnalizowały, że coś jest nie tak.
-
Babciu Tsunade! - krzyknął rozpaczliwie.
Kakashi
dotknął swojej maski, która zasłaniała połowę jego
twarzy poczuł coś mokrego. Zaraz spojrzał na palec, który
pokrył się szkarłatem.
-
Naruto, to tylko krew nic mi nie będzie. - powiedział
słabo. Sam w to nie wierzył. Czuł się bardzo źle. Mrugał
intensywnie, pragnąc za wszelką cenę pozbyć się mroczków
przed oczyma. Nie musiał używać sharingana, żeby wiedzieć, że
doszło do krwotoku.
-
Jak to się stało? - zapytała Shizune.
-
Było ich za dużo, rozgromili nas w trzy dni. Mordercza walka.
Kakashi-sensei kazał nam wracać do wioski, a żeby dać nam czas,
postanowił sam się nimi zająć. Jego rany się nie goją. Zadali
mu je trzy miesiące temu, chociaż stan się poprawił. Spotkaliśmy
ich ponownie dwa dni temu. Kazali przekazać, że przez kolejny rok
nikomu z wioski liścia włos z głowy nie spadnie, chcą z nami
walczyć, ale jesteśmy za słabi i mamy tyle, aby się udoskonalić.
Kakashi
poczuł pieczenie w prawy policzku, gdy Tsunade uderzyła go w twarz.
-
Miałeś nie strugać bohatera idioto! Sakura – odezwała się
cicho. Dziewczyna o burzy różowych włosów podbiegła
natychmiast. Wspólnymi siłami leczyły go kilka godzin, aż w
końcu poczuł się lepiej.
-
Do szpitala z nim! - powiedziała Piąty Hokage.
-
Nie, do domu. Chce do domu - mruknął i stracił przytomność.
Nie
wiedział ile czasu zajęło zanim się obudził. Dla niego
wydawałoby się, że to kwestia godzin, ale na dworze było ciemno.
Przespałem cały dzień? Czuł się osłabiony, ale mimo tego
dobrze. Zaburczało mu w brzuchu. Wstał z łóżka i włożył
puchowe kapcie. Miał słabość do takich rzeczy. Spojrzał w dół
i doznał lekkiego szoku. Był kompletnie nagi. Nie było też jego
maski, spanikował. Nie chciał, żeby ktoś widział jego twarz.
Dawne wspomnienie wróciło przyprawiając go o migrenę. Ból
zmusił do go uklęknięcia.
-Wiesz, że
jesteś dla mnie wszystkim, prawda? - zapytał cicho,a szkarłat
pokrył jego policzki.
-Wiem to
doskonale, bo czuje to samo, to trwało lata Kakashi! - odpowiedział
– Zawładnąłeś mną w momencie naszego pierwszego spotkania.
-Chce Ci coś
pokazać... - zaczął niepewnie. -Jesteś osobą, którą
koch... - przerwał. Zaczerpnął głęboko powietrze i powiedział
pewnie - Jesteś osobą, którą kocham Iruka, dlatego chce,
żebyś to zobaczył. - to powiedziawszy drżącymi rękoma próbował
ściągnąć swoją maskę. Umino uśmiechnął się z czułością i
nie wiadomo kiedy znalazł się naprzeciw niego. Ucałował jego
usta, które oddzielone były maską. Złapał materiał
ulokowany z tyłu jego głowy i lekko szarpnął. Materiał pękł.
Kakashi spojrzał mu w oczy, przepełniony strachem przed
odrzuceniem. Iruka otworzył szeroko usta.
- Jak możesz
kryć takie piękno – nie dowierzał. - Kakashi Hatake, jesteś
piękny. Niepewnie dotknął twarzy Kakashiego, na której
jedyna skaza w postaci blizny, przechodziła przez oko do połowy polika. Mleczna skóra
była miękka, gładka. Wyrzeźbiona ręką samego Stwórcy.
Hatake przyciągnął go do siebie i ich usta , po raz pierwszy się
zetknęły. Miękkie, ciepłe wargi ocierały się o siebie zmysłowo,
delikatnie. Pragnienie zagłębienia się w tym ogarnęło ich do
szpiku kości. Kakashi musnął językiem dolną wargę ukochanego.
Ten rozchylił je szerzej i jego język wyszedł mu na spotkanie.
Trącały się nieśmiele, aby zaraz obaj mężczyźni, pod wpływem chwili przywrli
do siebie całymi, twardymi ciałami. Pocałunek stał się brutalny,
zaborczy. Nie brakowało w nim jednak namiętności. Kakashi masował
bok Iruki, ,przyciskając go bliżej. Intensywnie ocierali się o siebie, wypukłościami swoich spodni, stymulując się jeszcze
bardziej.
- Pragnę Cię
jak niczego innego Iruka. - szepnął mu do ucha, które zaraz
ucałował. Ich poczynania stawały się coraz śmielsze, tak samo
jak pocałunki. Oddechy i tak urywane, stały się płytkie. Kakashi
popchnął Iruke na ścianę, przygniatając własnym ciałem.
- Chce żebyś
czuł jaki bardzo mnie podniecasz, jak bardzo Cię pragnę. -
powiedział, patrząc mu w oczy. Jakoby na potwierdzenie tych słów,
skierował rękę Iruki na swoje krocze. Umino zachłysnął się
powietrzem. Dla niego to wszystko działo się zdecydowanie zbyt
szybko. Dopiero co całowali się po raz pierwszy. I był to idealny
pierwszy pocałunek.
-Kakashi, czekaj,
proszę. - błagał. Jōnin, odszedł się na bezpieczną
odległość. Podniecenie, spowodowało u niego brak kontroli.
-Przepraszam
Iruka, wybacz mi... Gdybyś mnie nie... nie powstrzymał... - urwał i zaraz po tym uciekł.
Wspomnienia
wyblakły. Czuł zimny pot spływający mu po plecach. Wstał na
trzęsących się nogach, podszedł do szafki i wyciągnął pierwsze
lepsze dresy. W domu też zasłaniał twarz, nałożył więc maskę
i popatrzył na siebie w lustrze. Był niezdrowo szczupły i blady.
Blizna, nadal zaróżowiona przechodziła mu od lewego boku,
kończąc się kawałek za linią spodenek. Jak na zawołanie,
zaburczało mu w brzuchu. Postanowił szybko coś zjeść i trochę
odpocząć, nadal czuł się ogłupiały. Już na schodach cudowny
zapach uderzył w jego nozdrza. Żołądek ścisnął mu się z
głodu. Ostrożnie zszedł po schodach, aż w końcu dotarł do
kuchni. Z wrodzoną ostrożnością wszedł do jadalni i to co
zobaczył zbiło go z pantałyku. Brązowe włosy, ledwo sięgające
ramion, opalona skóra, szczupła figura. Był w takim szoku,
że ledwo zarejestrował ruch, złapał kunai, zatrzymawszy się
centymetr przed jego nosem.
-I
ruka... - szepnął, patrząc na jego rozwścieczoną twarz.
-
Miałeś nie zgrywać bohatera! IDIOTO! - krzyknął zdenerwowany
rzucając w niego wszystkim co miał pod ręką. Refleks Kakashiego
był spowolniony i dlatego też, koniec końców, shuriken wbił
się w jego barek. Syknął.
-
Tak bardzo Cię nienawidzę Hakate. - szepnął.
Opowiadanie ciekawe, czekam na dalszą część ;)
OdpowiedzUsuńWitamy! Z radością oświadczamy, że Ekipa Akatsuki Fans ponownie powołała do życia yaoicową wersję przygód Akatsuki na swoim blogu! Zapraszamy na: http://akatsukifans.blog.pl/ pierwsza nota już jest tylko czytać, komentować i cieszyć się „sympatycznymi” scenkami ^^
OdpowiedzUsuńZ poważaniem Ekipa Akatsuki Fans
Hej, czemu nie ma więcej?
OdpowiedzUsuń